poniedziałek, 28 kwietnia 2014

#7


Do nastania nocy wędrował po uliczkach dzielnicy portowej układając sobie w głowie plan. Gdy nastał zachód słońca udał się do karczmy Karla zwanej Cztery Kadzie. W środku jak zwykle o tej porze panował spory ruch, kadzie z piwem działały pełną parą, a w rogu sali wesoło grała jakaś portowa kapela na akordeonach i harmonijkach ustnych, powietrze w pomieszczeniu jeszcze nie zdołało osiągnąć jeszcze krytycznego stężenia dymu papierosowego, przez co Leon nie miał problemów z obserwacją. Podszedł pewnym krokiem do baru, dopiero gdy stanął przy nim spostrzegł go właściciel lokalu.

- Ty gałganie… A co ja ci mówiłem?! Wynoś się!- powiedział Karl wymachując groźnie pięścią.
- Uspokój się, bo pikawa ci stanie. Nie przyszedłem się napić, chce poznać adres meliny Mullera.
- Mullera Ściany? Czy to tobie się czasem sufit na głowę nie zwalił?! Czego ty niby od niego chcesz.
- To nie twój interes, Karl. Dasz ten adres czy nie?- głos Leona był ostry, Karl przez dłuższą chwilę analizował obserwując go bacznie. Ten młody awanturnik, wydawał mu się śmiertelnie poważny w swej prośbie i wolał nie wiedzieć do czego się posunie by zdobyć to czego chce. Wyjął mały notes z fartucha barmańskiego, a następnie małym ołówkiem na wydartej kartce napisał żądany adres.
- Trzymaj i życzę ci powodzenia. Jesteś szalony. I prawdopodobnie już martwy. Wyświadcz mi tę ostatnią przysługę, truposzu, i jak Ściana będzie cię torturować, to nie podawaj mu skąd masz jego adres.- Leon bez słowa wyrwał kartkę z dłoni barmana i wyszedł.

Idąc ulicą przeczytał szybko adres, zapamiętał go, a kartkę wyrzucił do rynsztoka. Szedł szybko brukowaną, wąską i brudną uliczką w kierunku magazynów portowych aż w końcu, gdy nastała już noc znalazł się w okolicy jednego z nich. Budynek był stary i sprawiał wrażenie opuszczonego, wysoki mur wokół całego terenu przywoływał bardziej na myśl stare więzienie niż magazyn portowy. Jedynym dowodem na istnienie w okolicy życia były nieliczne światła lamp widziane w niektórych oknach oraz dźwięk fal i skrzek mew. Podszedł do przybudówki, będącej jednocześnie jedyną drogą do wnętrza kompleksu. Stalowe drzwi z otwieranym judaszem pośrodku były masywne, a co najbardziej rzucało się w oczy, nowe. Zapukał kilkakrotnie. Okienko otworzyło się i pojawiła twarz mężczyzny z lampą na wysokości oczu.
- Czego?!- warknął groźnie.
- Ja do Ściany.- odparł beznamiętnym tonem Leon.
- Ścianę masz obok drzwi. Skorzystaj z niej i walnij w nią czołem. Mocno. A potem spierdalaj.- warknął mężczyzna i zasunął wizjer.
- A może to ja twoim czołem walnę w jakąś ścianę, buraku?!- krzyknął  Leon licząc, że sprowokuje zbira. Ten znowu odsłonił judasz.
- Chcesz w zęby oberwać gogusiu!?
- Przyszedłem w interesach! Chce spłacić dług jaki mam u Ściany.- zbir zza drzwi wydawał się zaciekawiony słowami Leona.
- Aaa… o to chodzi. No to dawaj kasę, a ja już poinformuje szefa.- jego głos zmienił się całkowicie.
- Jasne… Już to widzę. Wolę oddać szmal Ścianie osobiście. Weźmiesz kasę i jaką mam pewność, że nie będą mnie ściągać?- Leon za wszelką cenę próbował wejść do środka. Bandzior wydawał się zbity z tropu.
- Aleś ty nieufny.- zaśmiał się, ale dało się w tym słyszeć szacunek dla nieufności Leona.- Dobra, sprawa wygląda tak, że szefa nie ma. Siedzi w burdelu Wredna syrenka, ale ja bym na twoim miejscu mu nie przeszkadzał. On tam chodzi dla relaksu, a nie w interesach, poczekaj jak wróci tutaj albo przyjdź jutro.- Leon znał adres burdelu. Stworzyło to nawet lepszą sytuację, Ściana będzie tam prawdopodobnie sam, albo z minimalną obstawą, w dodatku zajętą lub odurzoną alkoholem. Idealnie.
- Dzięki. Na razie.- odparł i odszedł. Usłyszał tylko trzask zamykanego za sobą judasza.

Gdy zbliżył się ponownie do dzielnicy mieszkalnej, otoczonej niskimi kamienicami postanowił rozgrzać się przed konfrontacją. Wspiął się na dach jednego z domów po skrzyniach które stały przy jednej ze ścian i zaczął biec po dachach w kierunku Wrednej syrenki. Biegło mu się lekko jak w parku rozrywki i nie odczuwał strachu przez upadkiem, jego ciało jakby samo balansowało by zachować odpowiednią równowagę, przeskakiwał przez kominy i murki, przeskakiwał na kolejne dachy. Czuł się niepowstrzymany i wolny niczym ptak, wyjątkowy- usłyszał w myśli głos Alice.
Kamienica w której znajdowała się Wredna syrenka różniła się o innych znajdujących się w porcie, jej ściana przednia była pomalowana czymś, co kiedyś było różowe, a okiennice na żółto.  Nad głównym wejściem przymocowane były dwie duże lampy gazowe oświetlające drogę do wnętrza burdelu niczym latarnia morska dla okrętów podczas niepogody. Natomiast niewidomy mogli się kierować wiecznym hałasem- muzyką, śpiewem, okrzykami i całą gamą jęków.
Leon przez chwilę zastanawiał się jak to rozegrać, wejście frontowymi drzwiami uważał za zbyt oczywiste. Wiedział, że najbardziej ekskluzywne panie do towarzystwa zajmują pomieszczenia na ostatnim piętrze, gdzie pewnie udał się Ściana. Rozglądając ze skraju dachu zauważył suszące się pranie, które wystawało z jednego z okien. Sięgnął po granatową sukienkę i rozdarł ją robiąc sobie w ten sposób chustę którą owinął wokół twarzy dla kamuflażu, w najgorszym wypadku nie będą wiedzieli kogo szukać, wyjął z wewnętrznej kieszeni kurtki skórzane, bez palcowe rękawice ze wzmocnieniami na knykciach, które ułatwiały mu obijanie ludzkich twarzy w portowych alejkach.
Przeszedł po rurze gazowej na drugą stronę niezauważony przez nikogo koczującego pod budynkiem, gdy znalazł się już na dachu odszukał właz i wślizgnął się na zakurzony strych. Ucichły odgłosy bawiących się na ulicy ustępując skrzypieniu łóżek i westchnieniom, zaczynał żałować, że Fenrir wyostrzył mu słuch. Wyszedł na wąski korytarz, po jego lewej jak i po prawej stronie znajdowały się drzwi prowadzące do pokoi. Prawa ściana w pewnym momencie kończyła się schodami biegnącymi w dół. Leon skradł się powoli próbując nasłuchiwać czegokolwiek, co pozwoli mu znaleźć Ścianę. Nagle zastygł niemal przerażony, gdy najbliższe drzwi po lewej stronie zaczęły się otwierać. Mężczyzna wychodził tyłem i zamykając drzwi zażartował do swej niedawnej kochanki. Przy pasie spodni nosił dużej wielkości nóż.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz