środa, 19 lutego 2014

#1

Błogi sen przerwało wylane prosto na głowę wiadro wody. Leon zerwał się gwałtownie ze swojego miejsca i przeklinał głośno nie ograniczając się do delikatnych słów osobę, która go obudziła i zdążyła zniknąć z okna. Powąchał swoje ubranie- przynajmniej woda była w miarę czysta. W ten wietrzny, ciepły dzień szybko powinien wyschnąć.
Zachodził w głowę, co działo się poprzedniej nocy. Wymacał kieszenie brązowej skórzanej kurtki, ale o dziwno wszystko było na miejscu, nawet mała składana luneta. Zdziwiony znalazł w kieszeniach wytartych spodni kilka drobnych monet, po tym uzmysłowił sobie, że boli go tylko głowa od parującego alkoholu i nic po za tym. Uśmiechnął się szeroko gratulując sobie udanego wieczoru. Byłby perfekcyjny, gdyby obudził się w czyimś łóżku, ale aż takie cuda się nie zdarzają.
Lekkim krokiem ruszył do najbliższej tawerny by wydać drobniaki i zaradzić na ból głowy. Przekroczył próg małego browaru, który zasłynął z tego, że przez grube szklane szyby można było zaglądać do kadzi i podziwiać przebieg produkcji, oraz zawieszoną pod sufitem chłodnicę zwrotną wypełnioną jakimś luminescencyjnym płynem, który według właściciela miał coś wspólnego z meduzami sprowadzonymi prosto z Japonii, ale nikt mu nie wierzył. Leon już od progu wypatrzył zaprzyjaźnionego barmana zmywającego drewniane stoły.
- Hej, Karl! Zostaw te stoły i tak się będą lepić. Nalej mi tego specjalnego, ciemnego piwa, bo czuję, że mam dziś szczęście.
Karl nie podzielał tego zdania i rzucił szmatą w gościa, który zrobił unik.
- Leon! Wynoś się stąd! Masz zakaz wstępu!
- Ale... co ja znowu zrobiłem? No weź, nie bądź świnia i daj mi się napić piwa…
- Co zrobiłeś?! Powiem ci co zrobiłeś- barman podniósł z podłogi nogę połamanego stołu i zaczął nią wymachiwać- ograłeś w karty jakiś nowych Azjatów, a gdy chcieli ci przyłożyć obiłeś im tak ryje, że dopiero skończyłem zbierać ich zęby...
- Za to ja mam wszystkie, to dobry powód do wypicia.
- ...Potem wywaliłem cię przez zaplecze, aby dać ci fory, to w tym czasie te żółte cwele wszczęły bójkę na pół baru.
- To już nie moja wina.
- Jeszcze nie posprzątałem tego bałaganu. Wypad, ale już!- kawałek drewna zataczał coraz większe kręgi.
Leon uniósł ręce w geście kapitulacji i pośpiesznie opuścił tawernę mając nadzieję, że nie oberwie niczym w plecy.
Gdy chodził po brukowanych uliczkach portowych zdał sobie sprawę, że w ciągu tygodnia wyrzucili go ze wszystkich okolicznych barów za rozróby. Ciężkie jest życie awanturnika hazardzisty. Udał się do portu w poszukiwaniu szansy na zarobek chcąc zatrudnić się przy rozładunku, jednak nikt nic nie miał. Tyle by było z mojego szczęścia- myślał i włóczył się leniwie bez celu. Tak nudnego dnia dawno nie miał.
Wypatrzył zabudowany balkon na piętrze opuszczonego budynku, wspiął się na niego po zardzewiałej rynnie. Gdy się tam znalazł wyciągnął przed siebie nogi i z braku lepszego zajęcia zaczął obserwować ludzi na ulicy przez małą, kieszonkową lunetę. Drobną pamiątkę z czasów gdy jego domem było morze. Z tęsknotą wpatrywał się w zacumowane statki, wiele się zmieniło na przestrzeni kilku lat. Intensywnie pracujący biolodzy opracowali nowe gatunki zwierząt, których część znalazła zastosowanie w marynarce. Słyszał o czymś podobnym do myszy nauczonych posługiwać się niedawno powstałym alfabetem Morse'a, idealne do szybkiego przekazywania rozkazów. Podobno nowe odmiany potrafiły nawet odnajdywać usterki i o nich informować. Były też ptaki, które widział przez soczewki lunety, odlatywały od statku badać zmiany pogodowe, na które były bardzo wyczulone, a te z gatunków łowieckich potrafiły wskazywać miejsca występowania ławic.
Czasami zastanawiał się czy nie wrócić, ale zawsze w takich chwilach głos w głowie, przypominał mu dlaczego wybrał żywot szczura lądowego. Z zamyślenia wyrwał go znajomy głos z dołu.
- Złaź na dół parszywy nierobie!
- Uszanowanie, panie Milbe- Leon zawiesił się na zewnętrznej części balkonu i zeskoczył na bruk obok przyjaciela. - Działo się coś ciekawego od wtorku?
- Moja łajba szykuje się do odpływu, tym razem dalej, do Ameryki. Chcesz się zabrać?
- Obecnie szukam jakiego zajęcia w okolicy- Skupił wzrok na nieadekwatnym do pogody futrzanym, wysłużonym szaliku owiniętym dokładnie wokół grubej szyi Milbego- Gustu nie masz za grosz, co to za paskudztwo masz na szyi? Niech mnie piorun strzeli, co to jest?!- Leon odsunął się o krok
Coś co początkowo wydawało się być szalikiem wyjętym z rynsztoku w rzeczywistości było zwierzęciem, chyba również wyjętym z rynsztoku. Zwierzę rozplątało się z szyi Milbego i odwróciło swój mały mysi łepek wprost na Leona i patrzyło się na niego uważnie i powoli. Po pierwsze było brzydkie, potem długie jak przedramię, brązowe futro miało postrzępione, wytarte, a w niektórych miejscach w ogóle go nie było, łapki miało nienaturalnie krótkie, aby mogło się swobodnie poruszać, ale za to nadrabiało zwinnością, bo jak wąż wyciągnęło się w stronę Leona, aby go obwąchać, wtedy dopiero zauważył, że było ślepe.
- Lubi cię- Milbe pogłaskał je po głowie- na niektórych warczy- jakby wyczuwając, że mowa o nim zwierzę odwróciło się w stronę właściciela i znów zaplotło się wokół jego szyi.
- Ktoś kto ci to dał musiał być zachwycony, że trafił na takiego frajera.
- Znalazłem go przy śmietniku, wygląda na nieudany twór eugeników. Żałuj, że nie widziałeś jak wtedy okropnie wyglądał.
- Nie żałuję. Ich stworzenia zazwyczaj coś mają robić. Grzeje to chociaż?
- Szybko się uczy i lgnie do ludzi, przez to właśnie poznałem niezłą kobitkę., według niej to zmodyfikowana tchórzofretka. Mówiłeś, że szukasz zajęcia? Ona jakieś oferowała, mówiła kogo szuka, opis idealnie pasował do ciebie.
- Co to za praca- Milbe wzruszył ramionami- chociaż wiesz, gdzie ją znajdę?
Nieoczekiwanie zwierzę wskazało pyskiem kierunek.
- Tam ją widziałem pół godziny temu. Łatwo poznać, typ mądrali z uniwera. Leć i powodzenia.- Leon udał się we wskazanym kierunku rozglądając się uważnie, jednak nie licząc na cud.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz